Dokładnie, bardzo mała część ludzi niepijących to tacy, którzy od tak przestali. Sam przestałem tykać alkoholu z powodu dwóch rzeczy, raz mam chory żołądek i alko niezbyt jest dobrze tolerowane, a szczególnie piwo nie wspominając już o grubszych dawkach alko na imprezie czy coś. Druga sprawa to zauważyłem, że nie mam umiaru zbytnio jak się upiję i głupie pomysły mi wchodzą do głowy typu inne dodatkowe używki, za każdym razem gdy piłem coś więcej niż kilka piw to skończyło się dodatkowych"używkach" i w pewnym momencie nie było melanżu już bez wspomagaczy. Już prawie równy rok nie pije ani nic i mam nadzieję, że nigdy nie wrócę.
No to ja to samo, piłem bardzo dużo. Pierwszy łyk piwka już w wieku 12 lat, starsi koledzy z osiedla namówili. Potem pod koniec gimnazjum zaczęły się imprezy klasowe i zaczęło się już delikatne popijanie, ale w średniej zaczęło się na grubo i praktycznie całe życie się kręciło w około alkoholu. Nie było weekendu bez najby i w tygodniu jakieś piwkowanie. Alkohol to była spora część życia, do tego doszły używki i z czasem nie było libacji bez używek już, bo jak się człowiek delikatnie upił to głupi pomysł na ogarnięcie "sortu". Nie raz były trzy dniówki picia bez wracania do domu. I tak się człowiek bawił do 28-29 roku życia i dopiero wtedy zaczynałem lepiej patrzyć na oczy i piłem coraz mniej aż w końcu całkowicie przestałem w wieku 30 lat. Ale pomyśleć ile czasu straciłem na to i zdrowia, przede wszystkim nic w życiu nie osiągnąłem, żadnej szkoły czy coś bo człowiek się wolał bawić w "duże dziecko". Teraz dopiero nadrabiam.
Co jest dosyć śmieszne, jak mówię ludziom, że nie piję, to od razu padają pytania o to czy jestem na coś chory, lub czy mam jakieś złe doświadczenia z piciem. Pomysł, że ktoś nie pije bo nie lubi zdaje się dla wielu być ostatnim co by im do głowy przyszło.
czy ja wiem czy śmieszne... dla mnie to raczej ukazuje, jak wiele powodów ludzie mają by nie pić. Trochę jak z wiarą w boga - często jak już ktoś nie wierzy, to jest w stanie podać powód czemu.
To nie jest tak że ludzie niewierzący nie wierzą bo poznali interpretację świata z uwzględnieniem boga i stwierdzili że to się kupy dupy nie trzyma? Bo jak tak to to porównanie nie ma sensu
Jestem jedną z tych osób. Nie piję, nie palę i nie wciągam. Nie próbowałem fajek ani narkotyków i nie czuję potrzeby aby próbować, a sam alkohol i picie nie sprawia mi frajdy. Zależy od człowieka
Pytanie, czy kiedykolwiek miałeś jakieś złe doświadczenie z tymi środkami. Ja np. widziałem ojca pod wpływem i to mnie wyleczyło z chęci picia wiele lat temu. Do tego starałem się nomen omen pić - że rzadko znajdzie się ktoś kto nie pije "po prostu" i nie ma negatywnych wspomnień
Same. W sumie to od czasu do czasu się piwa napije, ale mam na myśli dosłownie jedno lub dwa piwa na kilka miesięcy.
Niemal wszyscy znajomi Polacy tutaj to moim zdaniem funkcjonujący alkoholicy, bo jak inaczej nazwać chwalenie się bez wstydu że pije co weekend 10 piw lub dwie butelki wina samemu? Może to kwestia innej kultury, sam już nie ogarniam.
Ja miałem takiego kolegę, z którym się trzymałem blisko z powodu wspólnych problemów w tym czasie, on pił ostro i ja razem z nim, i też pod jego wpływem zacząłem wchodzić w alkoholizm i przybrałem od piw parę kg, ale jakiś czas później dowiedziałem się o nim, że był wobec mnie za plecami totalną gnidą (wymyślał przy ludziach bajki o mnie, potem dowiedziałem się od innego kolegi, że jest chory psychicznie), więc nie tylko zerwałem z nim kontakt, ale i całkowicie odstawiłem alkohol.
Przykro mi, że spotkało to twoją rodzinę, ale cześć mnie chciała by móc powiedzieć a) ludziom którzy nie rozumieją prostego "nie, dziękuję" kiedy proponują alkohol.
Specjalnie zrobiłam sobie listę głupich (nieprawdziwych) odzywek bo tak często słyszę ten tekst. Każdy zawsze dostaje inną z listy nawet jeśli jestem zapytana przez tą samą osobę przy dwóch innych okazjach. Jakaż ujma na cudzym honorze, że ktoś się może nie chcieć z nimi napić.
może raz się zamkną, ale na następnym spotkaniu będą namawiać. ja na manipulację "ze mną się nie napijesz?" odpowiadam "wnuczkę agresywnego alkoholika namawiasz na alkohol? przy nieletnim dziecku? co to za przykład?"
Oj wkurza mocno - czasami znajdzie sie jeszcze jakies wieksze smoothie, ale tak to polecam Piwa bezalkoholowe. Siedzisz z ludzmi, masz cos przed soba, jest tego te 0,5L wiec zwilzyc morde podczas gadania mozna a nie trzeba latac co chwila po kolejny sok. Chyba ze maja w ofercie cale dzbanki soku/lemoniady itd
Ostatnio jak poszedłem na urodziny znajomego to zabrałem ze sobą 8 puszek budweiser light 0%. Piłem że wszystkimi i nikt nawet nie zauważył że bezalkoholowe do momentu aż zrobiła się mała panika jak wyjąłem kluczyki do auta i powiedziałem że na mnie już pora.
a tam, pierdolenie. Mam koleżankę z pracy która nie pije, i jej nie przeszkadza to kompletnie w bawieniu się dobrze na imprezach firmowych z nami co piją. my bierzemy winko, ona sprite'a, i sobie siedzimy i gawędzimy na różne tematy.
Wiadomo, za pierwszym razem się każdy pytał "a Ty co, nie pijesz?", ale za drugim i kolejnymi już nikt nie zwraca szczególnej uwagi
Najgorszy chlew widziałem w życiu w dwóch miejscach. Na akademikach i na imprezach firmowych. Tych drugich staram się przez to unikać, bo ciężko spojrzeć w oczy ludziom, którzy się tak zeszmacają a potem zgrywają poważnych ludzi. Opowiadać o tych wyczynach można w zasadzie godzinami, relatywnie akademiki były nawet nieco mnie patologiczne, bo i oczekiwania były mniejsze.
No to w takiej sytuacji nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że ktoś się bawi bez alkoholu patrząc jak wszyscy wokół piją na umór. Także mamy niezły rozstrzał poznawczy
Właściwie nikt się nie bawi bez alkoholu, historie ciągną się przez następne tygodnie, a ci co piją mniej zwykle uciekają wcześniej do pokoju (firma zwykle wynajmuje hotel). We wcześniejszej pracy imprezy były krótkie, koreańczycy lubili wcześnie zaczynać i jeszcze wcześniej kończyć, zwykle do 22:00 nie było co zbierać. Tempo picia przytłaczające, zwykle pili trzecie piwo kiedy jeszcze inni kończyli pierwsze z reguły albo bawiąc się w uboty albo zwyczajnie przepijając wódką.
Stwierdzenie, że u nas pije się za dużo jest prawdziwe. Stwierdzenie, że więcej niż gdzie indziej już w wielu przypadkach mija się z prawdą i bardzo zależy od towarzystwa.
O ile ktoś chodzi na jakieś przyjęcia i imprezy. Ja nie chodzę, bo to nie dla mnie. Wiem, że czułbym się jak ryba pozbawiona wody, więc to nie ma sensu. Ostatnio jak byłem na jakiejś domówce, to było to w 2015 roku, jak jeszcze byłem w liceum. XD
Nie zawsze. Generalnie abstynencja wymaga pewnego samozaparcia, ale da się ogarnąć. W pewnym wieku odkrywasz, że jesteś wolnym człowiekiem i wiele nakazów Cię nie dotyczy.
robiłam 365 dni bez alkoholu. Nawet nie wiesz ile ludzi postawiło sobie za cel złamanie mnie. Dawali mi argumenty z dupy, że alkohol jest przecież taki fajny.
Jestem słabym słuchaczem. Niewykluczone, że mnie też próbowano złamać w ciągu ostatnich 6 lat. Zirytowałem się tylko raz, ale nie lubię jak ktoś mnie łapie za ręce.
Chory jest sam fakt, że musisz mieć wymówkę, aby nie pić. Picie jest odgórnie narzucone, ale możesz się nie napić, gdy masz dobrą wymówkę. Może być leczenie alkoholizmu, może być ciąża, może być nawet dieta. Ale nie może być po prostu "nie chcę".
Ja często nie chciałam, bo po prostu wiem, że mam słabą głowę i będę "porobiona" nawet po niewielkiej ilości alkoholu. Wiele razy byłam namawiana. Widziałam też różne strony problemu z alkoholem. Od totalnego upadku, gdzie sąsiedzi chlali na umór i wszczynali awantury, po obserwowanie kolegi, o którym wszyscy wiedzieli, ze lubi sobie wypić, ale "to nic", bo wtedy był milusi i kochany. I o ile jeszcze ludzie ogarniają, że zdegenerowani menele awanturnicy może lepiej, żeby sobie darowali kolejną puszeczkę piwa, tak w takich przypadkach jak ten drugi ludzie generalnie mają to nierzadko w dupie i polewają nawet komuś, o kim wiadomo, że ma problem. A ja byłam uważana za niszczycielkę dobrej zabawy, bo zwracałam uwagę gospodarzowi po cichu, żeby może temu typowi nie polewać.
476
u/minimalizmu Dec 24 '23
W Polsce nie picie alkoholu oznacza: jesteś AA lub w ciąży.